Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
... Nasze zdjęcia ...
Ciekawe Miejsca
Fora i blogi
Highlands
Tatry
Ważne
Tagi
![]() |
wtorek, 26 maja 2009
Droga rozpoczyna się nieopodal Ardvorlich House, który jest uwzględniony w atlasach i na mapach, AFAIR są też stosowne drogowskazy, więc ciężko przegapić. Etapem pierwszym będzie marsz przez Glen Vorlich - z jej zarania góra prezentuje się tak:
Po lewej ledwo widoczny zarys Ochil Hills, za nim jasna plama zatoki Forth, po drugiej stronie której leży Edynburg Na deser zameczek nad Loch Earn: Całość: >>LINK<<
czwartek, 21 maja 2009
Nr 33, Creag Leacach i nr 34, Glas Maol Wymowa: kreg lehtah; glasz mul Znaczenie nazwy: slabby crag; grey-green hill* Wysokość: 987m n.p.m.; 1068m n.p.m. Pozycja na liście munrosów: 159.; 69. Data wejścia: 8.05.2009 Poprzednia trasa spodobała nam się na tyle, że tym razem wybraliśmy się o rzut beretem. Do Glen Shee kierujemy się drogą A93 (my jechaliśmy z południa, przez Perth i Blairgowrie). Jest tam sporo munrosów, a w północnej części doliny zaczyna się już Cairngorms National Park. Ambitny plan zakładał zrobienie - tak jak poleca przewodnik McNeisha - sześciu munros, co nie jest takim wyzwaniem, jak by się mogło wydawać, bo trasa jest owszem długa, ale już pisałam o specyfice łażenia po płaskowyżach. Niestety pogoda pozwoliła nam zrealizować jedną trzecią planu, to jest Creag Leacach i Glas Maol. Początek trasy na pierwszym w dolinie parkingu, po prawej stronie, za Spittal of Glenshee. Początkowo droga jest wyraźna. Po przekroczeniu strumienia porzucamy ją i zaczynamy wspinać się dość łagodnym zboczem na grzbiet (dostałam opieprz od Mariusza że zbytnio szafuję słowem "grań", co wzięło mi się od obcowania z lokalną górską literaturą, gdzie ridge to i grań sensu stricto, i grzbiet, i żebro), którym na nieodległy szczyt Creag Leacach. Podchodzenie zboczem: Droga A93, na zdjęciu na wysokości 670m n.p.m.: Na pierwszym munro pogodę mieliśmy fatalną, wiało tak, że co chwila wiatr mnie przesuwał i ku uciesze Mariusza zatrzymywałam się każdorazowo na murku nawigacyjnym. Poniżej tenże murek biegnący w kierunku Glas Maol: Jakkolwiek wiatr nie raczył ustać ani na moment, zmieniał jedynie natężenie, przynajmniej chmury sobie poszły. Widoki były niesamowite. Tundra. Zero drzew, nawet w dolinkach. Zero wiosny, która zaczęła już nieśmiało docierać do West Highlands. O tym, jak taki krajobraz na mnie działa, mogłabym napisać dużo, ale boję się, że popłynę i zacznę - jak mawia moja druga połowa - górnolotnie popierdalać. Na Glas Maol kawałek się idzie, ale głównie o, po takiej Nizinie Mazowieckiej jak na Driesha: W tle grzbiet, ktorym się wbijamy i Creag Leacach Wiatr i dość późna pora były czynnikami które zdecydowały o niekontynuowaniu sześciomunrosówki. Z Glas Maol schodzi się nadzwyczaj wygodną tj. szeroką, bitą ścieżką - ze względu na obecność wyciągu w sezonie jest zapewne bardzo uczęszczana, stąd ta wygoda - z powrotem na szosę, skąd jakieś 2km do samochodu. Poniżej zbocze wyprowadzające na Creag Leacach: Pora za późna na kontynuowanie łażenia nie była za późną na zwiedzanie na czterech kołach. Wracaliśmy okrężną drogą, przez Cairngorms National Park. Kilka zdjęć: A tu te właściwe Cairngormsy, te najwyższe. Drogi jezdne omijają je z dala, i bardzo dobrze. Piękny rejon, wymarzony (tak wiem wspominałam) do włóczęg z namiotem. Już niedługo... * pisownia w gaelic pozostaje dla mnie zagadką - w taki sam sposób tłumaczona jest nazwa Beinn Ghlas. O ile zgaduję że beinn i maol oznaczają różne typy gór, zapewne nieprzetłumaczalne (Eskimosi mają jakąś kosmiczną liczbę rodzajów śniegu, to Szkoci mogą mieć rodzaje gór), o tyle czemu raz jest ghlas, a raz glas, nie potrafię ogarnąć. W highlandzkim nazewnictwie takie różnice w pisowni zdarzają się nagminnie i czasem naprawdę żałuję, że nie wiem nic o gaelic.
środa, 13 maja 2009
Nr 31, Mayar i nr 32, Driesh Wymowa: miijar; drisz Znaczenie nazwy: być może od m'aighear, my delight. Albo od magh - a plain. Do mnie najbardziej przemawia wersja z MunroMagic - obscure hill - mayar jest faktycznie ukryty, wycofany; thorn bush - ale czytałam też, że trójkąt Wysokość: 928m n.p.m.; 947m n.p.m. Pozycja na liście munrosów: 253.; 219 Data wejścia: 2.05.2009 W naszej pierwszej wycieczce na wschód eksplorowaliśmy The Mounth plateau, obszar na południe od najwyższych gór w Szkocji, Cairngormsów. East Highlands, choć to również Grampiany, różnią się znacznie od sąsiadów z zachodu. Przestrzenie wydają się tu większe, zamiast zaostrzonych wierzchołków mamy rozległe płaskowyże, krajobraz jest tundrowaty. Mc Neish w "The Munros" pisze (o Cairngormsach, ale można to odnieść także do okolicy): Z powodu swej wysokości i ekspozycji (nie w znaczeniu wspinaczkowym rzecz jasna, nie jestem pewna jak to przetłumaczyć) wzgórza te mają ze wszystkich brytyjskich gór klimat najbardziej zbliżony do arktycznego, a ukształtowanie terenu, gleby, wegetacja oraz świat bezkręgowców i ptaków wykazują znaczne podobieństwo do arktycznej części Kanady, Islandii czy Grenlandii, o wiele większe niż do południowoeuropejskich pasm górskich - Alp, Pirenejów czy Kaukazu. Trudności na tym obszarze trzeba sobie wyszukiwać, ale owszem, są. Przy czym te opiszę dopiero, jak poeksploruję. Mayar z Drieshem leżą we wschodniej części płaskowyżu Mounth, na południowym skraju East Highlands. Tym razem wyruszaliśmy z Dundee, z którego jedzie się ok. półtorej godziny. Z Dundee kierujemy się (najpierw A90, potem A928) na Kirriemuir, i dalej do Glen Clova. Samochód zostawiamy na parkingu w Glen Doll, skąd spacerowa droga w ciągu 30 min. wprowadza nas do klimatycznego Corrie Fee. "Tatrzańskim" chodniczkiem okrążamy kocioł od lewej, by wzdłuż strumienia zacząć się wspinać na Mayara. Po wyjściu ponad kocioł otwierają się widoki na Mounth plateau. Ten typ krajobrazu jest tylko na zdjęciach mniej spektakularny od gór o wyraźniejszej rzeźbie. W realu ta przestrzeń jest czymś niesamowitym - melancholijnym i uspokajającym... Znad Corrie Fee łagodnym zboczem jakieś pół godziny (nieśpiesznie) na wypłaszczenie szczytowe Mayara z kamiennym kopcem. Na płaskowyżach owe kopce są niezbędne - samemu bardzo ciężko byłoby ustalić gdzie znajduje się najwyższy punkt. Na wierzchołku: Z Mayara na nieco wyższego Driesha (widocznego poniżej) jest przyjemny spacer: Patrząc na niektóre zdjęcia aż trudno uwierzyć, że były robione w górach i to jeszcze na munrosach - toż to, panie, Nizina Mazowiecka, tylko wierzby ukradli: We wschodnich Highlandach kluczowym problemem nie są trudności techniczne, a nawigacja. Przy braku widoczności może zrobić się naprawdę poważnie. Graniami (to słowo nabiera tutaj zupełnie innego znaczenia) biegną zatem gdzieniegdzie płotki lub linie tyczek, można też napotkać kopczyki. Czy tak wyglądałyby Bieszczady, gdyby je ogołocić z drzew? W dole Glen Clova: Z Driesha schodziliśmy zerodowaną i stromą ścieżką, niezbyt miłą dla kolan. Na szczęście dość szybko sprowadza ona w dolinę, skąd do parkingu już tylko kawałek wygodną drogą. Po tej wycieczce zostałam fanką wschodnich Grampianów. Pokonywanie trudności i charakterne niebezpieczne szlaki są genialne, ale równie fajnie jest wybrać się na włóczęgę po pustkowiach. Ten rejon to wymarzone miejsce aby przyjechać z namiotem (mamy, plany już są) i łazić sobie bez pośpiechu, aby odetchnąć od cywilizacji. No i ponieważ nie jest trudno ani bardzo męcząco, podczas takiego wypadu powiedzmy na weekend można zaliczyć ładną kolekcję munrosów. Że mało prestiżowych? Pff. Prestiżowe nie uciekną :) Całość: >>LINK<< |